20 września 2014

POZNAŃmy się 2.0 - relacja ze spotkania

Pierwszy weekend września okazał się być cudowną, rodzinną wycieczką. Nie tylko miałam okazję pozwiedzać cudowne miasto jakim jest Poznań ale także uczestniczyć w moim drugim spotkaniu mam blogerek, które było kolejną odsłoną cyklu POZNAŃmy się. Organizatorem jest Marta (tomitobi.pl) dziewczyna, która potrafiłaby przegadać nawet mnie. Jednocześnie jest strasznie pozytywnie zakręcona osobą. Tym bardziej cieszę się, że miałam okazję poznać ją osobiście.

Spotkanie odbyło się w wyjątkowym miejscu jakim jest Family Cafe - Centrum Kreatywnego Rozwoju. Ta cudowna kawiarnia to nie tylko miejsce zabaw dla dzieci ale także cieszący oko przepiękny wystrój i smakowite słodkości. Matki jak to matki (zwłaszcza mające córki) pewnie chętnie połowę wnętrza zgarnęły by  ze sobą do domu (ja na pewno!).







Marta przygotowała dla nas na pamiątkę kilka bardzo fajnych gadżetów. Na każdą z mam czekał identyfikator, kubek z logiem wydarzenia (przyda się na poranną kawę) i obrandowane kolorowe magnesy (Pixgraf) Ja ze swojej strony zrobiłam symboliczne pomponiki z logiem spotkania.


(podkradam te dwa zdjęcia zrobione przez Martę bo mój aparat odmówił posłuszeństwa ;/)



Poza samym spotkaniem na kawę i ploty, Marta zaplanowała dla nas pewną wyjątkowo kreatywną atrakcję. Wspólnie z koszulove.pl zorganizowała akcję projektowania koszulek. 

Do dyspozycji miałyśmy kolorowe literki i różne dodatki, hasło zaś miała być bliskie nam...czyli mamom. Trzy najlepsze koszulki miały zostać zrealizowane i przesłane do ich projektantek. Zabawy było nie mało, a to że łatwo nie było widać chyba po naszych minach.








 



Zwycięskie koszulki należały do Alicji (Mamalla), Magdy (Mamy po Godzinach) i Marty (tomitobi.pl). Dziewczyny! Czekamy na zdjęcia Waszej nowej garderoby. 

Potem przyszedł wreszcie czas na kawkę. Piszę wreszcie bo po porannej podróży marzyła mi się duża kawka, a podczas kursu projektowania nie było na nią ani czasu ani miejsca. Kusiły nas fsłodkie specjały stojące na stołach, do kawy każda z mam dostała cudowną bezę, więc o diecie mogłam zapomnieć. Dodatkowe kalorie zapewniła nam także Marta, która specjalnie na to spotkanie upiekła tort. Wariatka! Dobrze, że w zanadrzu miałyśmy pamiątkowy plakat (nieskromnie powiem, że mojego autorstwa) który wręczyłyśmy Marcie w ramach podziękowań za ciężką pracę przy przygotowaniach.


Takie spotkania to "zlot" cudownych dziewczyn. Każda jest inna, każda ma swój pomysł na bloga, a jednocześnie wszystkie mamy podobne podejście do świata i życia. Mają jednak także jeden minus, zwłaszcza dla początkujących blogerek takich jak ja. Dziewczyny, które się już dobrze znają nadrabiają na nich zaległości towarzyskie i czasem trudno zorientować się o czym rozmawiają lub zamienić bezpośrednio kila słów. Szkoda, bo kilku osób byłam bardzo ciekawa, ale może będzie jeszcze okazja. Te mamy z którymi udało mi się porozmawiać okazały się świetnymi dziewczynami i utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie musisz się z kimś znać od lat aby spędzić miło czas.



Spotkanie zleciało nam wyjątkowo szybko. Czekała na nas jednak jeszcze jedna atrakcja tego dnia. Dzięki wielkiemu sercu naszych partnerów każda z mam mogła wziąć udział w loterii i zgarnąć kilka nagród spośród niemałej kupki prezentów. Najważniejszym aspektem naszego spotkania i samej loterii było to, że miało ono na celu wsparcie potrzebujących. Cały dochód z loterii oraz późniejszej licytacji poszedł na leczenie małej Ingi, która cierpi między innymi na dziecięce porażenie mózgowe. Dodatkowo brałyśmy także udział w "nakręconej" akcji, czyli zbiórce nakrętek dla chorego Ziemka. My mamy chyba najlepiej rozumiemy, że zdrowie naszych dzieci jest najważniejsze, dlatego gdy możemy pomóc, w dodatku w tak miłych okolicznościach, to robimy to bez wahania.







Po loterii odbyła się także zażarta licytacja podarunku od firmy Ach śpij. Pięknego podnóżka który finalnie trafił do Patrycji. 


Nam w loterii udało się wygrać pluszową myszkę od La Millou i wspaniałą kolorową podusię od Mama po godzinach. Poduszka jest stałym elementem naszych wózkowych spacerów a myszka okazała się świetnym kompanem w samochodzie.


Zaś reszta prezentów jakie dostałyśmy to miły gest ze strony sponsorów i partnerów. 
Dziękujemy zatem:









A tu zdjęcie całej ekipy, która zagościła na spotkaniu (brakuje tylko Matki Prezesa, która musiała uciekać wcześniej). Poznajecie kogoś?


Zapraszam Was do odwiedzenia blogów uczestniczek POZNAŃmy się 2.0 - jeśli jeszcze kogoś nie znacie to szybko nadrabiajcie zaległości.

Mama Po Godzinach
Tam jedziemy
Mama Diabełka
Dzieciństwo Panny M
Nianio born to be wild
Olka Fasolka
Budujaca Mama
Nie tylko różowo
Mamalla
Matka (Nie)Polka
TomiTobi
Matka Prezesa
Blog By Dozza
Dzwoneczkowy Raj Mamy
PS. Dzięki uprzejmości fotostyk.pl / Kubek Grafika oraz Alicji (Matka (NIE)polka) mogłam pokazać Wam zdjęcia ze spotkania. Ja rano tak się śpieszyłam do Poznania, że mój aparat pozostał w domu. 

8 września 2014

Zalatana mama...czyli 24h to za mało

Brakuje mi czasu. 
Zdecydowanie mam deficyt wolnych chwil i jest mi z tym bardzo źle. Mam nie tylko zaległości blogowe, ale i dzieciowe a o towarzyskich nawet nie wspomnę.

Jest poniedziałek, godzina 21.00 a ja dopiero skończyłam pracę. Fakt od 16.00 byłam w niej juz tylko zdalnie...ale byłam...i zła jestem na siebie bo dla Hani miałam tylko 1,5 godziny. Mój powrót do pracy po raz pierwszy dał mi dziś do myślenia czy było warto. Bo choć lubię to co robię i wydaje mi się że się w tym sprawdzam, to nie chce aby cierpiała na tym młoda...zwłaszcza teraz kiedy z dnia na dzień widzimy jak wiele się uczy i jak wiele nowych rzeczy przyswaja.

Poniedziałki to zdecydowanie najmniej lubiane przeze mnie dni tygodnia. Człowiek wraca zrelaksowany po weekendzie a tu BAM!...projekt się sypnął...BUM!...klient zmienia piątkowe ustalenia. Całe szczęście, że na weekend wyładowała mi się służbowa komórka (a jako bardzo zorganizowana osoba zapomniałam do niej ładowarki ;p) Strach pomyśleć, jak bardzo wkurzałabym się już w niedziele tymi wszystkimi newsami. 

Wracając jednak do poniedziałków, dzisiejszy nie był dla mnie łaskawy. Od rana ciągłe ganianie i dopinanie rozwalających się rzeczy. Punktualne wyjście z pracy też nie miało dziś racji bytu, a dom który miał być moją oazą spokoju także okazał się przynosić wieści "problemowe". Nasz niania jest w ciąży. Oczywiście bardzo jej gratuluje. Długo się starała więc ciesze się, że doświadczy uroków bycia mamą na własnej skórze. Dla mnie jednak była idealną opiekunką dla Hani. Bo znały się wczesniej, bo jest zaufaną osobą, bo ma podejście...i mam poczucie, że szukaj człowieku ze świeczką takiej drugiej. Nie wspominając już, że tu także występuje deficyt czasu na nowe poszukiwania, wiec pytam się: PONIEDZIAŁKU co ja Ci zrobiłam?


Doba jest zdecydowanie za krótka....zwłaszcza w poniedziałki :) No bo 24 godziny to za mało, a kiedy odejmiemy od tego 8 godzin snu, 1,5 h na poranne przygotowanie Hanki i siebie do pracy, 1,5 godziny na podróż samochodem do i z pracy, no i jeszcze 7 godzin w pracy. Podliczając zostaje mi jakieś 7 godzin na: zakupy, sprzątanie, gotowanie, prasowanie, odpoczynek, czas dla dziecka, czas dla męża, czas dla siebie....hmmmm i pewnie jeszcze o czymś zapomniałam. Gdybym mogła to chętnie chodziłabym do pracy na 8.00 i kończyła o 15.00. Mam poczucie, że ludzie którzy tak pracują maja jeszcze tyyyyyllleeee dnia przed sobą. A może się mylę?


Nie wiem czy dzisiejszy tekst ma ład i skład...ale mam nadzieję, że znajdziecie czas go przeczytać :)