Kocham góry…zwłaszcza kiedy jest pełno śniegu, 15 stopni i piękne alpejskie słońce. Powiem szczerze, że wyjazd z 10 miesięcznym szkrabem...raczkującym ale jeszcze nie chodzącym jest nie lada wyzwaniem. A jak taki szkrab dodatkowo ząbkuje to już totalny hardcore :) I nie chodzi o podróż, bo tu Hania dzielnie przespała całą drogę, ale o górskie wycieczki. Dziś pierwszy raz ruszyliśmy na stok…tata na narty a my z Hanką na sanki. Torba zapakowana po brzegi (wiadomo, przecież wszystko może się przydać), sanki (wersja z pasami dla najmłodszych) no i dziecko…na ręce. Dotychczas wydawało mi się, że dźwiganie nart i kijków w mało wygodnym obuwiu narciarskim to wysiłek. Myliłam się! Mój nowy górski zestaw wymagał o wiele większego wysiłku…o ja głupia, że nie spakowałam plecaka tylko wózkową torbę.
No nic…dzielnie dotarliśmy na szczyt…mama zapalona na sanki, Hania na sen. Po tej przeprawie z tobołami taka przerwa bardzo mi się przydała. Trafiłam na bujaną huśtawkę, w 5 min dziecka nie było…mama zrelaksowana zaczyna więc swoje obserwacje. I tu szok. Obok na ławce siedzi kobieta. Pełny ekwipunek. Strój narciarski, buty narciarskie, kask…a na piersiach nosidełko z kilku miesięczną istotą. Już wcześniej widziałam rodziców jeżdżących z dziećmi na plecach, ale były to ośle łączki i 2-3 letnie pociechy. Po dłuższej obserwacji zauważyłam serię takich rodziców, nie tylko z nartami ale i deską.
Ja naprawdę jestem nowoczesną mamą...moje dziecko czasem ma siniaki bo nie asekuruje jej przy każdym wstawaniu. Chodzi brudne bo daje jej jeść samej i cieszyć się nowymi smakami i konsystencją. Jak zje piasek też nie krzyczę bo najwyżej zamiast kupy będzie robić babki z piasku :) Jednak moja wyobraźnia, jeśli chodzi o zagrożenia związane z jazdą na nartach z dziećmi, jest zbyt drastyczna? Możesz być najwytrawniejszym narciarzem, ale nie masz wpływu na innych jeżdżących nie mówiąc już o warunkach na stoku. Czy wiecie co mogło by się stać, gdyby taka mama się przewróciła…to jest 60 kg żywej wagi pokrywającej dzieciaka…nie mówiąc już o 90 kg w przypadku taty.
No i tak się zastanawiam czy ja panikuje, czy jestem tak słabym narciarzem, że nie wierze we własne możliwości? Czy po prostu mam trochę zdrowego rozsądku?
Photo |
Ja myślę, że masz rozsądek. Widziałam takie zdjęcia i byłam zaskoczona. Bo te dzieci nawet kasku nie miały, chociaż co by ten kask im pomógł jak kręgosłup by się roztrzaskał. Chociaż ja nie narciarka, więc może się nie znam ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co, skoro upadek z łóżeczka może być groźny to tym bardziej przygniecenie upadkiem przez rodzica
UsuńŻe co? !
OdpowiedzUsuńCi ludzie nie mają chyba wyobraźni!!! Jak można tak lekkomyślnie postępować. Nawet jeśli potrafią świetnie jeździć na nartach, to nie mają wpływu na to, jak jeżdżą inni. Zbyt duże ryzyko tak jeździć. Przecież to nie będzie koniec świata, jeśli sobie raz odpuszczą wypad na narty ...
My np jezdzimy na zmiane :) Każdy ma frajde…nawet Hanka która jest wtedy na sankach :)
UsuńZdecydowanie nie wybrałabym się na narty z takim małym dzieckiem, zwyczajnie bym się bała
OdpowiedzUsuńTo powinno być karane…jak można być tak ograniczonym aby nie widzieć zagrożenia?
OdpowiedzUsuńPytalam jednego z instruktorow…austryjacy tego nie tolerują, ale nie ma prawa które by tego zabroniło…ponoć najwięcej takich rodziców to…Niemcy...
UsuńJa nie wyobrażam sobie jeżdżenia z dzieckiem w nosidełku na nartach, bo moim zdaniem możliwość upadku, czy zderzenia z inną osobą, która korzysta ze stoku jest duża, wydaje mi się, że każdy rodzić, który ma wyobraźnię jest świadomy takiego zagrożenia.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja również uważam, że jest to nieodpowiedzialne ponieważ ryzyko upadku, czy innego wypadku w sporcie takim jak narciarstwo lub jazda na desce jest duże, osobiście nie popieram
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nominowałam cię do Libster Blog Aword. Szczegóły na:
OdpowiedzUsuńwww.Akuuku.blogspot.com w zakładce wyróżnienia